rzeszow.repertuary.pl
Profile

Profile: Galahard

Films comments:

X-Men: The Last Stand Galahard, 2. czerwca 2006 godz. 12:17

Niestety, film może ładny, ale to nie jest X-men...
Od strony czysto technicznej film ogląda się nienajgorzej, ładne efekty specjalne nawet jak na dzisiejsze kino, gdzie jest to chleb powszedni, bardzo dobra i dopasowana muzyka, ciekawe zdjęcia.
Tu jednak kończą się plusy tego filmu, który pod względem samej fabuły leży. Niestety samo nazwanie filmu X-men i samo wstawienie tam znanych bohaterów nie rozwiązuje jeszcze problemów stworzenia prawdziwej ekranizacji, co odczują tym bardziej miłośnicy komiksu i starej serii kreskówki.

W filmie jest cała masa niewybaczalnych i tragicznych błędów logicznych poczawszy od spraw fundamentalnych po nawet błahe które można było wywalić.

<!tu bedzie spoiler, jednak polecam go czytać tym co mają za sobą starą kreskówkę i komiksy, Ci jak pójdą na film niechybnie się zawiodą!>

Pomijając już fakt iż cały motyw Dark Phoenixa wygląda w oryginale kompletnie inaczej, podobnie zreszą jak motyw z "lekiem" i wojną wywołaną przez Magneto, nigdy w serii nie ginie Scott, Jean czy nawe Xavier (ten umierając był przeniesiony do innej galaktyki i nawet komunikował się czasem z ludźmi na ziemii). Kolejna sprawa że "lek" wcale nie okazał się skuteczny, z czego co prawda scenarzysta wybrnął dorzucając ostatnią scenę, choć bardzo pokrętnie i lekko. Ja tego nie kupiłem. Mistique nigdy nie straciła swoich mocy to kolejna sprawa.
Poza tym kompletnym kretynizmem, bo aż takiego słowa zmuszony jestem użyć, było prowadzenie Juggernauta. w filmie jest scena w której sam Xavier przejeżdża na wózku o metr od niego, w dodatku gdy ten nie ma na sobie hełmu ochronnego. Dwie sprawy: Juggernaut jest bratem Xaviera i zawsze chciał go zabić za dawne uwiezienie i próbę opanowania umysłu, po drugie Juggernaut nigdy nie zdejmował swojego hełmu...
Kolajna sprawa, Juggernaut nie jest mutantem! Jego moce wynikały z działania pradawnego artefaktu.

//koniec spoilera!!

Takich rzeczy można było uniknąć, nie wprowadzając choćby tej postaci z komiksu, a inną. Tym bardziej dziwię się scenarzytom i reżyserowi, że mając taką kopalnię pomysłów od Marvela, gdzie każdy jeden motyw był wcale dobrym powodem do nakręcenia osobnego filmu, zdecydowano się zestawić w ciągu 2 godzin tak wiele różnych wyrwanych z kontekstu fragmentów, tylko po to, by pokazać jakiś większy przekrój świata.

Miało być ciekawie i x-menowo, wyszło powiązanie z poplątaniem. Kompletny brak przemyślenia, a już na pewno nie X-men.

Od strony technicznej film otrzymałby ode mnie około 8/9 w ocenie, jednak w związku z tragiczną fabułą i tylko mbłędami zmuszony jestem mu dać najwyżej 2. Film jest wporządku dla tych, którzy nie wiedzą co to X-men, oni będą bawić się wyśmienicie, jednak pokolenie które wyrosło na komiksach Marvela i kreskówkach nie powinno ujrzeć tego filmu. Stracone pieniądze.

X-Men: The Last Stand Galahard, 2. czerwca 2006 godz. 10:46

Niestety, film może łany, ale to nie jest X-men...
Od strony czysto technicznej film ogląda się nienajgorzej, ładne efekty specjalne nawet jak na dzisiejsze kino, gdzie jest to chleb powszedni, bardzo dobra i dopasowana muzyka, ciekawe zdjęcia.
Tu jednak kończą się plusy tego filmu, który pod względem samej fabuły leży. Niestety samo nazwanie filmu X-men i samo wstawienie tam znanych bohaterów nie rozwiązuje jeszcze problemów stworzenia prawdziwej ekranizacji, co odczują tym bardziej miłośnicy komiksu i starej serii kreskówki.

W filmie jest cała masa niewybaczalnych i tragicznych błędów logicznych poczawszy od spraw fundamentalnych po nawet błahe które można było wywalić.

<!tu bedzie spoiler, jednak polecam go czytać tym co mają za sobą starą kreskówkę i komiksy, Ci jak pójdą na film niechybnie się zawiodą!>

Pomijając już fakt iż cały motyw Dark Phoenixa wygląda w oryginale kompletnie inaczej, podobnie zreszą jak motyw z "lekiem" i wojną wywołaną przez Magneto, nigdy w serii nie ginie Scott, Jean czy nawe Xavier (ten umierając był przeniesiony do innej galaktyki i nawet komunikował się czasem z ludźmi na ziemii). Kolejna sprawa że "lek" wcale nie okazał się skuteczny, z czego co prawda scenarzysta wybrnął dorzucając ostatnią scenę, choć bardzo pokrętnie i lekko. Ja tego nie kupiłem. Mistique nigdy nie straciła swoich mocy to kolejna sprawa.
Poza tym kompletnym kretynizmem, bo aż takiego słowa zmuszony jestem użyć, było prowadzenie Juggernauta. w filmie jest scena w której sam Xavier przejeżdża na wózku o metr od niego, w dodatku gdy ten nie ma na sobie hełmu ochronnego. Dwie sprawy: Juggernaut jest bratem Xaviera i zawsze chciał go zabić za dawne uwiezienie i próbę opanowania umysłu, po drugie Juggernaut nigdy nie zdejmował swojego hełmu...
Kolajna sprawa, Juggernaut nie jest mutantem! Jego moce wynikały z działania pradawnego artefaktu.

//koniec spoilera!!

Takich rzeczy można było uniknąć, nie wprowadzając choćby tej postaci z komiksu, a inną. Tym bardziej dziwię się scenarzytom i reżyserowi, że mając taką kopalnię pomysłów od Marvela, gdzie każdy jeden motyw był wcale dobrym powodem do nakręcenia osobnego filmu, zdecydowano się zestawić w ciągu 2 godzin tak wiele różnych wyrwanych z kontekstu fragmentów, tylko po to, by pokazać jakiś większy przekrój świata.

Miało być ciekawie i x-menowo, wyszło powiązanie z poplątaniem. Kompletny brak przemyślenia, a już na pewno nie X-men.

Od strony technicznej film otrzymałby ode mnie około 8/9 w ocenie, jednak w związku z tragiczną fabułą i tylko mbłędami zmuszony jestem mu dać najwyżej 2. Film jest wporządku dla tych, którzy nie wiedzą co to X-men, oni będą bawić się wyśmienicie, jednak pokolenie które wyrosło na komiksach Marvela i kreskówkach nie powinno ujrzeć tego filmu. Stracone pieniądze.